Zakupy dla niemowlaka


Dziś słów kilka o zakupach. Przygotowałam poniżej zestawienie najbardziej trafionych i nietrafionych zakupów dla dziecka w pierwszym roku jego życia.

Robiąc tą listę nie brałam pod uwagę rzeczy niezbędnych, a jedynie te, których posiadanie miało ułatwić nam życie i opiekę nad niemowlakiem.

Zaznaczam jednak, że jest to bardzo subiektywne spojrzenie na sprawę i moja opinia nie musi być jedyną słuszną.

A oto lista rzeczy, które najbardziej przydały nam się w pierwszym roku życia dziecka:

1. Przewijak
W naszym przypadku był to stoliczek drewniany z nadmuchiwanym materacykiem oraz półeczką poniżej, na której w przegródkach mieściły się najpotrzebniejsze rzeczy do pielęgnacji dziecka (cały zestaw kupiliśmy w Ikei). Jak się więc łatwo domyślić pełnił on rolę nie tylko przewijaka, ale również był  miejscem do prowadzenia wszelkich zabiegów pielęgnacyjnych bobasa, również tych po kąpieli. Bardzo praktyczna i przydatna rzecz zważywszy, że niemowlę potrzebuje takich zabiegów niemal non stop.



2. Rożek


Kolejna super rzecz. Na początku, gdy dziecko jest jeszcze małe i przesypia większość dnia zawijałam maluszka w rożek i tak otulony spał bądź to w moich ramionach, bądź na kanapie, gdzie - robiąc inne rzeczy - mogłam mieć go na oku.



3. Elektroniczny termometr


Mało się o nim słyszy, a muszę powiedzieć, że była to jedna z najbardziej przydatnych rzeczy, zakupionych z myślą  o dziecku. Można nim w sekundę zmierzyć temperaturę ciała, ale również wody do kąpieli maluszka oraz mleka, czy później podgrzewanych obiadków i innych posiłków.
To jedna z tych rzeczy, która niesamowicie ułatwia życie.



4. Bujaczek


Cudo rzecz! Polecam wszystkim rodzicom. Sprawdza się u dzieci, które zaczynają interesować się światem dookoła. My dostaliśmy go gdy nasz syn  miał 3 miesiące i od razu wszyscy zakochaliśmy się w tym bujaczku. Przez kilka miesięcy był to ulubiony gadżet w naszym domu. Dziecko było zachwycone, bo nie musiało bezczynnie leżeć i patrzeć w sufit, ja bo nie musiałam stale zabawiać dziecka, tylko mogłam np zająć się gotowaniem obiadu. Niestety jak ze wszystkiego, tak i z tego, dziecko szybko wyrasta. Sprawdza się gdzieś do około ósmego miesiąca, lub inaczej - do momentu, gdy dziecko nabywa kolejne umiejętności np nauczy się raczkować i poznawanie świata dookoła zacznie być bardziej interesujące niż  "bezczynne" siedzenie w jednym miejscu.



5. Śpiworek


Nasz synek, jak większość niemowląt nieustannie się rozkopywał. Ponieważ od początku staraliśmy się nie przegrzewać mieszkania, dziecko śpiąc nieustannie miało zimne stópki. Dlatego za namową koleżanki, która twierdziła, że śpiworek świetnie się sprawdził u jej dziecka, również go zakupiliśmy. Mimo iż nie byłam do niego przekonana, bo wydawało mi się, że jest dość niewygodny do spania, okazało się, że nie miałam racji. Śpiworek świetnie się sprawdził, również gdy zdarzało nam się nocować poza domem. Nasze dziecko nigdy nie miało problemu by w nim spać, skończyły się również problemy z zimnymi stópkami.



6. Krzesełko do karmienia


Przydało się, gdy synek skończył 6 miesięcy i zaczęłam wprowadzać pierwsze posiłki. Dziś nie wyobrażam sobie bez niego żadnego posiłku.



7. Folia przeciwdeszczowa do wózka


Zakupiliśmy ją gdy zmieniliśmy wózek z gondolki na spacerówkę. W naszym klimacie, gdzie  niestety jest zbyt wiele deszczowych i wietrznych dni, taka rzecz jak folia przeciwdeszczowa wydaje mi się rzeczą niezbędną. Dzięki niej udaje nam się wyjść na spacer niemal każdego dnia, nawet przy silnym deszczu. Oczywiście dziecko otulone taką folią dość szybko się nudzi, ale w sytuacjach awaryjnych, gdy deszcz zastanie nas w drodze, czy na krótki spacer w deszczowy dzień sprawdza się w 100 procentach.


Aha i jeszcze jedno. Gdybym mogła cofnąć czas, to na kilka pierwszych miesięcy wstrzymałabym się z kupnem łóżeczka dla dziecka. W zamian za to kupiłabym coś znacznie mniejszego i przytulniejszego, np. koszyk wiklinowy lub kołyskę. Dlaczego? Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie zrobiło na mnie łóżeczko, gdy pierwszy raz włożyłam do niego naszego maluszka. Wydawał się być w nim jeszcze bardziej kruchy i bezbronny. Intuicyjnie wyczułam, że ta przestrzeń w łóżeczku jest dla niego przerażająca. Przecież w moim brzuchu otoczony wodami płodowymi, miał ciasno i przytulnie. A tu? Później doczytałam, że dzieci aż do 3 miesięcy po porodzie lubią być jeszcze mocno otulane, bo daje im to poczucie bezpieczeństwa.  Dlatego jeżeli nawet wydaje się to być niepraktyczne (bo przecież i tak w końcu trzeba będzie kupić łóżeczko) polecam przyszłym mamą by zastanowiły się nad opcją kołyski (wyglądają bajecznie) lub tańszej wersji -  kosza wiklinowego, który zawsze można będzie później wykorzystać w domu.
***

Niestety jak już wspomniałam na początku, nie wszystkie nasze zakupy okazały się strzałem w dziesiątkę. Na szczęście tych nietrafionych rzeczy było tylko kilka:

1. Nosidełko

To było moje największe rozczarowanie, bo wydawało mi się, że taki gadżet będzie bardzo ułatwiał mi życie. Tymczasem okazało się zupełnie nieprzydatne. Po pierwsze umieszczenie dziecka i zapięcie wszystkich pasów i klamer zajmowało tak dużo czasu, że za nim byliśmy gotowi do drogi mały miał już dość siedzenia w nosidełko. Drugim problemem było to, że jestem drobnej budowy ciała i mimo, iż pozaciągałam wszystkie pasy i szelki maksymalnie jak się dało, okazało się, że i tak szelki były za luźne, co powodowało, że po włożeniu dziecka szelki przesuwały się do góry pod biust, a dziecko zamiast być zapięte na wysokości pasa, przesuwało się gdzieś na wysokość kolan. Koszmar!



2. Mata edukacyjna


Również wydawało mi się, że będzie to fantastyczna rzecz dla niemowlaka, tymczasem nasze dziecko od początku wykazywało bardzo małe zainteresowanie nią. Wiec w sumie nie była warta pieniędzy, które na nią wydaliśmy.



3.Smoczek


To żaden wydatek dla rodziców, więc fakt, że dziecko nie uznaje smoczka nie jest problemem. Piszę o tym jednak, bo chcę przestrzec przed kupowaniem rzeczy na zapas. W sumie kupiłam trzy czy cztery sztuki jeszcze zanim synek się urodził. Po prostu ani przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że może się nie przydać. Kupowałam więc każdy, który mi się spodobał, tłumacząc sobie, że i tak przyda się kilka sztuk na zapas, jak np. któryś się zgubi.





Share this:

JOIN CONVERSATION

    Blogger Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz