Wyjątkowo kiepski pomysł
W miniony weekend była u nas paskudna pogoda. I o ile w sobotę nie pozwoliłam jej zniechęcić się do wspólnych z dzieckiem spacerów, o tyle w niedzielę nie miałam na to już w ogóle ochoty. Wpadłam więc na genialny - jak mi się wtedy wydawało - pomysł i postanowiłam wybrać się z mężem i z dzieckiem do galerii handlowej.
Myślałam sobie, zawsze to lepsze niż kiszenie się w mieszkaniu. My wypijemy kawę,
Myślałam sobie, zawsze to lepsze niż kiszenie się w mieszkaniu. My wypijemy kawę,
a dziecko pojeździ sobie ciuchcią i pobawi się z innymi dziećmi.
Plan był prosty. Ale jak się wkrótce miało okazać, nic poza planem proste nie było...
Problemy zaczęły się już na samym początku, kiedy to musieliśmy stać w korku przy wjeździe do galerii, tak wiem, głupim pomysłem było brać samochód, gdy do galerii ma się przysłowiowe dwa kroki. Ale podał deszcz i samochód miał nam ułatwić życie. Tymczasem nam je utrudnił, bo podobnie jak wszyscy inni, jeździliśmy w kółko próżno usiłując znaleźć wolne miejsce parkingowe.
Wkrótce dziecko zaczęło zdradzać oznaki zniecierpliwienia, które szybko przerodziły się w głośny protest. Wysiadłam więc z nim, mając nadzieje, że w galerii uda mi się zająć czymś dziecko, a mąż w tym czasie jakimś cudem znajdzie wolne miejsce parkingowe. Niestety, naszemu synkowi wcale ten pomysł się nie spodobał i zaczął wrzeszczeć w wniebogłosy domagając się natychmiastowej obecności taty.
Kiedy wreszcie udało mi się go uspokoić nadszedł mąż. Odzyskałam więc nadzieję, że jeszcze uda się uratować to popołudnie. Złudne nadzieje, gdyż, jak już wkrótce miało się okazać, wyglądało na to, że całe miasto wpadło na genialny pomysł spędzenia deszczowego, niedzielnego popołudnia w galerii.
Próżno chodziliśmy od kafejki do kafejki szukając miejsca na spokojne wypicie kawy, kolejka do ciuchci też była długa na kilometr. Wszędzie pełno ludzi, nie sposób przejść spokojnie nie obijając się o innych. I jeszcze ten wózek, w którym nasz synek w ogóle nie chciał siedzieć! Zresztą w ogóle jakakolwiek próba nawiązania współpracy z nim kończyła się fiaskiem. Trudno się nawet dziwić, pewno, podobnie jak my, on też był zmęczony tym hałasem i tłumem ludzi. Nie pomagał też fakt, że było potwornie gorąco.
Wkrótce mieliśmy już dość. Odechciało mi się i rodzinnych wypadów do galerii, i kawy. Wykończeni i w kiepskich humorach - z kubkiem kawy na wynos - wróciliśmy do domu. I tak oto, jeszcze kalendarzowa zima się nie skończyła, a ja już zatęskniłam za białym puchem, który dawał wprost nieograniczone możliwości spędzania z dzieckiem czasu na świeżym powietrzu.
Wkrótce dziecko zaczęło zdradzać oznaki zniecierpliwienia, które szybko przerodziły się w głośny protest. Wysiadłam więc z nim, mając nadzieje, że w galerii uda mi się zająć czymś dziecko, a mąż w tym czasie jakimś cudem znajdzie wolne miejsce parkingowe. Niestety, naszemu synkowi wcale ten pomysł się nie spodobał i zaczął wrzeszczeć w wniebogłosy domagając się natychmiastowej obecności taty.
Kiedy wreszcie udało mi się go uspokoić nadszedł mąż. Odzyskałam więc nadzieję, że jeszcze uda się uratować to popołudnie. Złudne nadzieje, gdyż, jak już wkrótce miało się okazać, wyglądało na to, że całe miasto wpadło na genialny pomysł spędzenia deszczowego, niedzielnego popołudnia w galerii.
Próżno chodziliśmy od kafejki do kafejki szukając miejsca na spokojne wypicie kawy, kolejka do ciuchci też była długa na kilometr. Wszędzie pełno ludzi, nie sposób przejść spokojnie nie obijając się o innych. I jeszcze ten wózek, w którym nasz synek w ogóle nie chciał siedzieć! Zresztą w ogóle jakakolwiek próba nawiązania współpracy z nim kończyła się fiaskiem. Trudno się nawet dziwić, pewno, podobnie jak my, on też był zmęczony tym hałasem i tłumem ludzi. Nie pomagał też fakt, że było potwornie gorąco.
Wkrótce mieliśmy już dość. Odechciało mi się i rodzinnych wypadów do galerii, i kawy. Wykończeni i w kiepskich humorach - z kubkiem kawy na wynos - wróciliśmy do domu. I tak oto, jeszcze kalendarzowa zima się nie skończyła, a ja już zatęskniłam za białym puchem, który dawał wprost nieograniczone możliwości spędzania z dzieckiem czasu na świeżym powietrzu.