Wiosna w nowym domu
Witam się z Wami wiosennie. Jeśli w ogóle ktoś jeszcze tu do mnie zaglądnie....
Co u Was ciekawego słychać? U nas dużo się ostatnio działo. Nowy dom wymaga nieustannej pracy wykończeniowej. Plus małe dzieci, które zimą non stop mi chorowały, a i bez chorób są bardzo absorbujące:) Do tego na wiosnę zaczęły się prace w ogrodzie. U nas to wciąż głównie sprzątanie po budowie, nasypywanie ziemi, równanie terenu i sianie trawy.
Ale wiosna, która rozgościła się u nas na dobre, przyniosła dużo pozytywnej energii. A wraz z wiosną przyszły święta Wielkanocne. Piękne to były święta w tym roku. To chyba dlatego, że tak późno wypadały. Było ciepło, zielono i kwieciście. Poza tym, to nasze pierwsze święta Wielkanocne w nowym domu. Tym bardziej starałam się, by zarówno wiosnę jak i świąteczną atmosferę dało się czuć w każdym kątku domu:)
Dekorowanie domu zaczęłam na długo przed świętami
A w same święta nie zabrakło wielkanocnego drzewka (dlaczego nie?), zajęcy, babki i oczywiście...
życzeń:):):)
ściana w kuchni, pomalowana czarną farbą tablicową inspiruje twórczo:)
***
Zanim jednak przyszły święta, udało mi się dokończyć jedną rzecz. Marząc o kwitnącej wiśni we własnym ogrodzie, "wyhodowałam" sobie własna kwitnącą wiśnię:)
Pomysł zrodził się, gdy znalazłam u mamy uschnięte drzewko (nawet nie wiem, co to było), z którego zostały tylko suche gałązki. Mama długo trzymała je mając nadzieję, że się jeszcze opuści. A kiedy tak się nie stało, zajęłam się nim ja:) Obkleiłam je, używając kleju na gorąco - sztucznymi kwiatami wiśni. Swoją drogą to niesamowite jak piękne i do złudzenia przypominające żywe, mogą być sztuczne kwiaty. Sprawia to, że coraz bardziej się do nich przekonuję:) Efekt końcowy zaskoczył mnie pozytywnie:) Zobaczcie sami, tak wyglądało drzewko przed oklejeniem go kwiatkami
Do tego na moim drzewku kwitnącej wiśni, zamieszkała najprawdziwsza Fairy Lade. Kapryśna, chimeryczna i urocza:) Uwielbiam ją:)
***
Jak już wspomniałam, zimą dzieciaki chorowały mi na potęgę, a ja uwięziona z nimi w czterech ścianach miałam już czasami serdecznie dość. Na szczęście wraz z pierwszymi wiosennymi dniami choroby poszły sobie precz, a my zaczęliśmy spędzać coraz więcej czasu na zewnątrz. I wszystkim nam wyszło to na dobre:)
***
Na koniec pochwalę się jeszcze jedną rzeczą, którą udało nam się skończyć. Po kilku miesiącach mieszkania tu, wreszcie wykończyliśmy kuchnię i dziura nad kuchenką przestała nas już straszyć:)
Przed
Po
A od niedawna pełną parą ruszyły prace w ogrodzie, ale o tym napiszę innym razem.
Pozdrawiam Was wiosennie i życzę pięknej i słonecznej majówki:):):)