Nie tylko dzieci się cieszą, kiedy świeci słońce

Teraz, kiedy zrobiło się ciepło i słonecznie, jest zdecydowanie łatwiej. No może łatwiej, to złe określenie, ale na pewno jest przyjemniej. Dzięki ładnej pogodzie spędzamy czas z moim dzieckiem głównie na polu (tak, tak, jestem z południa Polski, więc czas spędzam na polu:) Wspólne spacerki, zabawy z piłką, w piaskownicy, na huśtawkach, możliwości jest cała masa, a dzięki aktywności fizycznej i dużej dawce świeżego powietrza moje dziecko jest nie tylko szczęśliwsze i bardziej uśmiechnięte, ale również śpi lepiej i dłużej, co sprawia, że i ja mam trochę więcej czasu na inne zajęcia. Poza tym, przyznam się szczerze, przebywanie na świeżym powietrzu uszczęśliwia również mnie.  Jako miłośniczce słońca, ogromną radość sprawia mi wystawianie swojego, bladego po zimie, ciała na słońce i niezmiernie cieszy mnie efekt uboczny naszych spacerków, jakim jest moja opalona skóra (dziecko chronię kremami z wysokim filtrem). Już nie pamiętam, żebym w ostatnich latach miała możliwość spędzania tylu godzin na świeżym powietrzu. Traktuję to jako mały bonus od życia:)


Oczywiście, to, że częściej świeci słońce i dni są dłuższe nie sprawia automatycznie, że znikają wszystkie problemy dnia codziennego. Tymek skończył w maju 15 miesięcy i - jak na dziecko w tym wieku przystało - jest niezmiernie ciekawy wszystkiego co się wokół niego dzieje, wszędzie musi wejść, wszystkiego dotknąć i - co najgorsze - wszystko musi spróbować! Tak więc, wspólne spacerki to nie sielanka, tu trzeba mieć oczy dookoła głowy i nieźle trzeba się przy takim smyku nabiegać. Poza tym w codzienny grafik, jak każda mama, wpisaną mam gimnastykę i to nie jakieś 45 min ćwiczeń na siłowni. O nie, moi kochani! My mamy, wykonujemy ćwiczenia przez cały dzień: bieganie - za dzieckiem - bo ucieka, skłony - bo ubrudzi się i trzeba wytrzeć, bo chce mu się pić, bo włożył do buzi piasek; podnoszenie ciężarów czyli dziecka, bo np. przewróci się albo zwyczajnie chce na ręce. I znowu skłony bo trzeba pozbierać zabawki porozrzucane po placu zabaw i zataszczyć je do mieszkania. Pchanie wózka, bo czasami trzeba zrobić zakupy lub pojechać z dzieckiem gdzieś dalej itd. itp. Podobne ćwiczenia wykonujemy też w domu, bo trzeba dziecko posadzić na krzesełko - nakarmić - zdjąć; przebrać pieluchę, umyć mu  ręce i tak dalej, i tak dalej.

Ale wracając do tematu, z jednej strony widzę niesamowite zmiany, bo dziecko zrobiło się bardziej samodzielne i wiele już rozumie, a z drugiej strony widzę, że wszedł w taki okres, że uwielbia testować moją cierpliwość i sprawdzać na każdym kroku ile mu wolno. Tak więc, czasami bywa zabawnie i wesoło, razem tworzymy zgrany duet, ale częściej jest jednak pod górkę. Wierzę jednak, że moje tłumaczenia i rozmowy z moim synkiem zaprocentują w przyszłości.
Na razie jest tak, że zawsze chce iść w przeciwną stronę niż ja, a kiedy zbliża się pora powrotu do domu, choćbyśmy nie wiem jak długo byli na spacerku, i tak wiem, że skończy się ona głośnym protestem ze strony mojego dziecka.

Tak więc opieka nad brzdącem bywa wyczerpująca, ale kiedy częściej świeci słońce, a dni są dłuższe na pewno można ciekawiej spędzić wspólnie czas, i mimo wszystko twierdzę, że teraz jest  o niebo przyjemniej!




Share this:

JOIN CONVERSATION

    Blogger Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz