Dzień Matki



Zastanawiałam się ostatnio, co zawdzięczam moim rodzicom i doszłam do wniosku, że wszystko. To jaka jestem i jak spostrzegam świat i ludzi.

Mama zawsze była siłą napędową mojego życia. Kręgosłupem moralnym. Nie pamiętam by kiedykolwiek mi czegoś kategorycznie zabroniła, raczej starała się rozmawiać, tłumaczyć. Niestety na efekty swojej mozolnej pracy musiała trochę czekać, bo w latach młodzieńczego buntu nie zawsze jej słuchałam, lubiłam mieć swoje zdanie i często uważałam, że to ja wiem lepiej. Gdy okazywało się, że nie zawsze miałam rację, mama nigdy nie mówiła, "a nie mówiłam". W okresie naszego - czyli mojego i mojego rodzeństwa dorastania - miała do nas dużo cierpliwość, chyba rozumiała, że młodość ma swoje prawa i myślę, że mama mimo wszystko miała do nas zaufanie, a my nigdy tego zaufania nie nadużywaliśmy. Zresztą, nie mając zbyt wielu zakazów, nie było przeciwko czemu się buntować.
Może dlatego, kiedy dorosłam nasze relacje automatycznie stały się przyjacielskie. Z jednej strony bardzo lubiłam wyjść z mamą na zakupy czy na kawę, z drugiej, w niczym nie przeszkadzało mi to darzyć ją ogromnym szacunkiem i liczyć się z jej zdaniem. Zawsze też mogłam do Niej zadzwonić, zwierzyć się z problemów, zapytać o radę albo "tylko" wygadać się. Mama zawsze miała dla nas czas. Kiedyś wydawało mi się to naturalne, nawet się nad tym nie zastanawiałam wiele. Dziś, kiedy sama jestem mamą, widzę z ilu przyjemności czy chwil tylko dla siebie, musiała  zrezygnować na rzecz nas.
Jest dla mnie wzorem do naśladowania. I jestem pełna podziwu dla Niej. Dlaczego? O, z wielu powodów! Ale jeden jest szczególny. Nie wiem, jak mama to robiła, że znalazła czas żeby pogodzić pracę zawodową, wychowanie nas, prowadzenie domu i zajęcie się gospodarstwem jakie mieli wówczas rodzice. Czy ich doba była dłuższa niż nasza? Bo czasem jest mi naprawdę wstyd, jojczę i stękam jaka to ja jestem biedna, zapracowana i jak to na nic nie starcza mi czasu. Ale kiedy uświadomię sobie, jak nieporównywalnie trudniejsze było życie mojej mamy, to czerwienieję. Jak Ona znalazła czas dla nas mając jednocześnie tyle innych obowiązków? Bo przecież - o zgrozo! -  nie było pampersów, pralki automatyczne też były w zasięgu marzeń. Mama nie dysponowała samochodem, by szybko i sprawnie podjechać z małymi dziećmi np. do lekarza. Nie było też gotowych słoiczków dla niemowląt i wielu jeszcze innych udogodnień, które dla nas są czymś oczywistym. I dopiero dziś, jako dorosła kobieta i mama, w pełni rozumiem i doceniam jej trud.

Dziś największą radością jest fakt, że mama jest. Dziękuję Bogu za wspólne chwile, którymi nas darzy. Często do siebie dzwonimy i kiedy nie ma ważnych spraw do obgadania, rozmawiamy o niczym. I z niecierpliwością czekam, kiedy znów zamieszkam blisko niej:)


Share this:

JOIN CONVERSATION

    Blogger Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz