ŚDM - Kraków centrum świata



Choć od jakiegoś czasu praktycznie w ogóle nie oglądam telewizji to od wczoraj śledzę z zaciekawieniem informacje na temat ŚDM, słucham radia Plus i zerkam na regionalne wiadomości z Krakowa, który nagle stał się centrum świata. I choć na co dzień Kraków nie może mieć kompleksów, bo jest zachwycający, to w tych dniach zwraca na siebie uwagę nie zabytkami, czy architekturą ale niecodziennym nastrojem i charakterem. Już nie taki stateczny i poważny ale pełen życia, radości i spontaniczności.

Patrzę na ten "mój" Kraków i widzę, że niesamowicie odmłodniał:) Ile ci młodzi ludzie mają entuzjazmu i pogody ducha! Patrzyłam i od razu zaczęłam się uśmiechać. Można im na prawdę pozazdrościć radości życia i spontaniczności. To nie to, żebym była już jakąś staruszką i zupełnie nic mi się nie chciało w życiu, ale jednak dziś - pomijając fakt, że nie dałabym rady mając małe dziecko - nie wiem czy by mi się chciało jechać z plecakiem na drugi koniec świata. A im się chce.
Ale przecież to nie tylko Kraków staje się centrum świata, ale też Wieliczka i Brzegi, gdzie w niedzielę będzie się odbywała główna msza z Papierzem Franciszkiem. A więc to już tylko "rzut beretem" od moich rodzinnych stron. Bardzo żałuję, że nasz dom nie jest gotowy, bo z wielką radością gościłabym u siebie tych młodych ludzi. Kiedyś, gdy mieszkałam w Anglii, każdego dnia spotykałam ludzi z różnych stron świata. I to było super! Świat  przestał być taki wielki i obcy, a ja odkryłam że ludzie mieszkający na co dzień na innym kontynencie, mają zupełnie podobne problemy i radości jak ja. Dziś w tej naszej trochę zaściankowej Polsce, bardzo mi tego kontaktu z ludźmi brakuje. Dlatego cieszę się na przyjazd do nas tylu młodych z całego świata :)

Ktoś mi może  zarzucić: łatwo ci się mówi, bo siedzisz w domu i nie odczuwasz na własnej skórze skutków tego całego zamieszania. A Kraków sparaliżowany, a tu strach przed zagrożeniem terrorystycznym, a w pracy zamieszanie i wszyscy postawieni w stan gotowości. Ano tak jest, przyznaję, łatwo mi się mówi, bo nie odczuwam na własnej skórze negatywnych skutków tego całego zamieszania... Zawsze są dwie strony medalu... A ja mam w tej chwili ten luksus, że "łatwo mi się mówi" i nikt nie może mi zabronić cieszyć się i przeżywać z pielgrzymami tego radosnego, bądź co bądź, wydarzenia. Szczególnie, że na co dzień świat nieustannie bombarduje nas złymi informacjami.

A swoją drogą, nie jest chyba jeszcze tak źle z tą naszą wiarą katolicką, skoro tylu młodym ludziom chce się jechać do Polski na "jakieś tam" Światowe Dni Młodzieży...


Share this:

JOIN CONVERSATION

    Blogger Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz